Byłam bardzo punktualna... miałam tylko 2,5h poślizgu od "dokładnie przewidywanego" terminu mojego przyjścia na świat. :) W sumie to nie chciałam wychodzić, ale "brzuszkowy domek" mnie zaczął wypychać, a ja biedna nie miałam się czego przytrzymać ;). A trzeba przyznać, że miałam bardzo wygodny, wręcz luksusowy domek - z własnym basenem, klimatyzajcą, z super kateringiem! :) Ale poza "brzuszkowym domkiem" też jest nieźle - jest tu przecież mój kropeczkowy świat! :)
wtorek, 24 lipca 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz