poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Repeat... :)

Podobno "nic dwa razy sie nie zdarza i nie zdarzy"... ale nikt nie zaprzecza, że może być podobnie :) ... ostatni dzień w dwupaku...
... dwa miesiące po rozpakowaniu... :)

niedziela, 26 sierpnia 2007

Park... :)

W niedzielę postanowiłam razem z rodzinką odwiedzić park. Do parku droga daleka, więc tatek zapakował wózior do autka i ruszyliśmy...
Lubię jeździć autkiem, a jak pogoda jest tak słoneczna - to wręcz uwielbiam!
W parku dołączyli do nas babcia, dziadzio i Adusia... Tatek opowiadał "kawały" - cokolwiek to nie jest, ale musi być to coś fajnego - bo wszyscy się śmiali...
... tylko ja nie rozumiałam o co w tych "kawałach" chodzi ...
Babcia Dosia i Adusia dopadły huśtawkę!...
...potem mama...
Zrobiło mi się smutno, bo też chciałam się po "husiać". Dobrze że mama w mig zauważyła moją skrzywioną minkę i zafundowała mi husiasnie na jej kolankach na huśtawce!
... a potem husiałam się nawet na tym śmiesznym rowerku sprężynkowym ...
Znalazł się też czas na tulenie! :)Trzeba było kiedyś wrócić do domku... ale ja tu jeszcze wrócę! Muszę przecież odwiedzić to rude stworzonko, które tak sprytnie wdrapywało się po drzewkach - nio serio! Taka mała wiewióreczka biegała koło mojego wózeczka! Jak urosnę - to dopiero będzie się działo! Ja i "wiórcia" będziemy biegały razem ;)

poniedziałek, 20 sierpnia 2007

Po Chrzcie - przyjęcie :)

Przyjęcie z okazji mojego Chrztu, ale też pierwszej rocznicy Ślubu moich rodziców! Zrobili sobie prezent - i wybrali właśnie tą datę na mój Chrzest :)
Na przyjęcie po Chrzcie przyszło 25 gości :) Mama ślicznie przystroiła cały dom w bialutkich balonikach i w białych z różowymi kropeczkami kokardkach :)
A taki narysowany przez mamusię plakat witał gości :) (tak tak, że niby przyniósł mnie bociek? ha! ja i tak wiem że było inaczej :)) (ciii... mama zrobiła błąd, bo przecież miałam 57 a nie 58 cm jak się urodziłam! oj ta gapa!)
Tu słodko spałam. Miałam na sobie sukienkę, w której mamusia jak była malutka też była Chrzczona. Z pokolenia na pokolenie... :)
A to mój słodziutki torcik :) ... że ja nie mogłam go nawet troszkę skubnąć :( :)

... tuż po Chrzcie ...

Ja z mamusią, ciocią Marzenką i wujkiem Kubą (najbliższymi kuzynami mamusi)
Z tatulkiem :)

Chrzest - 19.08.2007

Wczoraj był mój wielki dzień... mój Chrzest :)... O 13.15 w Bazylice Ofiarowania NMP w Wadowicach rozpoczęła się Msza Św., w czasie której Chrztu udzielił mi żartowniś - Xs. Mieszko. Żartowniś - bo zachciało mu się polewać mi głowę wodą (no... przecież miałam wymyte włosy!:), a potem robić krzyżyk na moim czole jakąś dziwną mazią :)
(na zdjeciu - mamusia, ja z tatusiem, ciocia Jagusia - moja mamusia i babcia chrzestna zarazem (ciocia Guga jest też mamą chrzestną mamusi, więc i moją babcią chrzestną :)) i wujek Tomek (brat mamusi) - mój tatuś chrzestny, a dalej - babcia Dosia i dziadziu Tadziu)
Rodzice tłumaczyli mi że to znaki chrzcielne - że woda to nie kranówka, tylko taka specjalnie święcona, a ta dziwna maź to krzyżmo święte... i to wszystko po to żebym stała się Dzieckiem Bożym i została obmyta z grzechu pierworodnego... ale jakoś dalej tego nie rozumiem... Hmmm, jak dorosnę, to będą mi musieli to jeszcze raz na spokojnie wytłumaczyć!
Oprócz mnie chrzczonych było wczoraj jeszcze osiem moich małych koleżanek i kolegów. Nie wiem tylko dlaczego większość z nich płakała? Może nasisiali sobie w pieluszki?! Ja pojadłam sobie i sanitarne sprawy załatwiłam jeszcze w domu, więc byłam bardzo grzeczna. A właściwie to muszę sie przyznać, że całą Mszę i Chrzest niestety przespałam (oprócz "łypnięcia" jednym okiem gdy Xs. Mieszko mi polewał główkę i wtedy jak ministranci dzwoneczkami dzwonili). :)

piątek, 17 sierpnia 2007

Dzieńdoberek :)

Dzieńdoberek wszystkim! Jak się spało?
Ja spałam 9 godzin (od trzeciego tygodnia po tej stronie mamusinego brzuszka przesypiam od 7-9 godzin... to chyba ładnie?! :) Od początku mamusia tłumaczyła mi, że dzień jest od bąbrowania, a noc od spania, więc jej słucham. I popieram! Grzecznnie śpię, pozwalając żeby rodzice też dobrze spali... i dzięki temu rano budzimy się wszyscy nie tylko wyspani, ale też z ogromnym zapasem sił na bąbrowanie w ciągu dnia!!!

czwartek, 16 sierpnia 2007

...80-ta rocznica urodzin prababci Tereni...

W środę byliśmy na przyjęciu urodzinowym u prababci Tereni. Babcia skończyła już 80 lat! Zjechała się cała rodzinka... babcie i dziadzio, wujki, ciocie i kuzynka... Ale mimo że to prababci urodzinki - to ja byłam w centrum uwagi :) Czyżbym była najmłodsza w rodzinie? ;) Ale było miło! :)
Z prababcią Terenią i tatulkiem... No cóż... wiercikrupcia ze mnie, więc na zdjęciu nie wyszłam zbyt "ostro" - wyszłam tak wiercikrupciowo-wiercikropeczkowo :)
No tu już nie wierciłam się tak bardzo... muszę przyznać, że posmutniałam w tamtej chwili troszkę... bo na stole były kotleciki, paszteciki, ciasta, ciastka i ciasteczka, a mama nic tylko daje mi mleko i mleko... no choćby tak dała mi skubnąc torcika ... oj, ciężki mój los :(
Tu mama pertraktowała ze mną kwestię jedzonka. Widać jak walczyłam... rączkami chciałam dorwać sie do pyszności na stole. A mama na to "oj ty ty łobuziaczku!". I choć teraz nie pozwoliła mi skubnąc ani torcika ani kotlecika to obiecała, że na Wigilię (będę wtedy kończyła pół roczku:) nakruszy mi jakiegoś biszkopcika do "podziubania" i da mi polizać jakieś pyszne słodkie słodkości :) Ciekawe jak to wszystko smakuje? Już nie mogą się doczekać! Mniam... :)

wtorek, 14 sierpnia 2007

Szczęśliwy dzień Zosi!

W niedzielę, dokłądnie o 8.26 "powiedziałam" pierwsze swoje artykułowane, dostojne "A GUUUU" :) Z okazji tak mile rozpoczętego dnia, rodzice postanowili będąc na spacerze kupić mi losa (mimo że mam ostre pazurki - to jeszcze mamusia, w moim imieniu go zdrapała :). A co tam! Patrzymy - a tu 3 znaki rowerka?! - okazało się, że losik za złotówkę, wart był 50 złotych :). Mój losik, więc i moja wygrana. Pieniążki rodzice przeznaczą na jakąś miłą, kropeczkową zabawkę :)

poniedziałek, 13 sierpnia 2007

...przewrót sierpniowy...

W sobotę mile zaskoczyłam rodziców!!! Leżałam na brzuszku, jak zwykle z dumnie podniesioną główką, a chwilkę później - fik-mik - rodzice patrzą... a ja - łobuz Zosia na pleckach :)

piątek, 10 sierpnia 2007

...po piku-piku...

Dzielnie byłam w środę na szczepieniach.
Na szczęście były tylko dwa wkłucia - bo rodzice poprosili o szczepionkę skojarzoną. Ciekawe z czym ona się niby ma kojarzyć? ;) Zastrzyki robiła sąsiadka Asia - znajoma ręka - może dlatego nie bolało :) W nagrodę dostałam śliczne plasterki z Kubusiem Puchatkiem i Tygryskiem. :)
Jestem zuch dziewucha!

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

Stópka

... przez życie wielką stopą iść :) ...

Wielki ziew!


Luzik...

... rodziców nie ma - to łóżko całe moje...

czwartek, 2 sierpnia 2007

...up up...

Patrzcie patrzcie!!! Się ma tą siłę!!! Jak ja ślicznie podnoszę sama główkę!!!...
Bo ja duża kobietka już jestem!!! :)

środa, 1 sierpnia 2007

Rodzinka pluszaczków Kropeczki...

Pan Żyraf, Pani Króliczkowa i Misiaczek Malutki :)

Z myszką Dżoaną...

Nieodłączna towarzyszka łóżeczkowych pieleszy :).
Myszka Dżoana - prezencik ślubny od Cioci Asi przekazany teraz pod moją opiekę :)