piątek, 10 sierpnia 2007

...po piku-piku...

Dzielnie byłam w środę na szczepieniach.
Na szczęście były tylko dwa wkłucia - bo rodzice poprosili o szczepionkę skojarzoną. Ciekawe z czym ona się niby ma kojarzyć? ;) Zastrzyki robiła sąsiadka Asia - znajoma ręka - może dlatego nie bolało :) W nagrodę dostałam śliczne plasterki z Kubusiem Puchatkiem i Tygryskiem. :)
Jestem zuch dziewucha!

Brak komentarzy: