poniedziałek, 31 grudnia 2007

Anty-kaloryczny fighting :)

Trzeba utrzymywać linię :), a po świątecznym obrzarstwie nie jest łatwo, bo zostało mi tu i ówdzie "kochanego ciałka" za dużo ;). Nie namyślając się długo, wzięłam więc mamusiną matę do ćwiczeń (niby do jogi, ale mama na niej pilatesa "wywija") i zaczęłam kropeczkowy gim-na-styk (bo jak wyciągnę rączki w bok, to ta mata jest dla mnie na styk, hehe) :). Polecam takie trzy prościutkie ćwiczenia... Naprzemienne uginanie nóg i przyciąganie ich do brzuszka.
"Przygotówka" do szpagatu, czyli trudniejsza wersja ćwiczenia pierwszego: uginamy nogi w kolanach, po czym jedną z nóg robimy wymach w bok, tak aby dostać do rąk ułożonych prostopadle do tułowia. I tak na zmianą, raz lewa nóżka, raz prawa...

A tutaj ostatnie prościutkie ćwiczenie, tzw. "niepełny orzełek" - po prostu wymachy poziome ręką (od bioderka do głowy), ale uwaga - rękę wymachując utrzymać trzeba kilka cm nad matą. No i raz lewa, raz prawa rączka :).

Brak komentarzy: